top of page

Piękno niejedno ma imię. Czas poznać je osobiście!

Zaktualizowano: 13 maj

Cześć, Piękna! Tak, właśnie Ty!


Nie musisz się rumienić, ani zawstydzać - jesteś piękna i to jest fakt. Siedzisz w dresie lub piżamie, w rozczochranych włosach? Jesteś bez makijażu, a zamiast szpilek na nogach masz miękkie, kolorowe skarpetki? A może po prostu przez myśl, nie może Ci przejść, że mogłabyś samą siebie tak określić - "jestem piękna". Wiesz co to oznacza? Oznacza to co najwyżej tyle, że po prostu jesteś sobą i wyglądasz wcale nie gorzej, niż ideały kreowane w świecie reklam. Widzisz, ideały mają to do siebie, że nie istnieją. Bo dla każdego idealne jest coś innego. I niekoniecznie ideałem jest to, na co wskazuje większość. Wskazuje, bądź przekonuje do swojego, przynoszącego zyski punktu widzenia, żerując na ludzkich niedoskonałościach. Piękno niejedno ma imię - i co najważniejsze - nie wygląd zewnętrzny o tym świadczy.



Jak to jest z tym pięknem?


Z okładek gazet, zdjęć na portalach internetowych, a także reklam w telewizji czy internecie spoglądają na nas niemal te same twarze. Te same, bo zawsze uśmiechnięte, z hollywodzkimi, śnieżnobiałymi zębami, z błyszczącymi, sprężystymi włosami do pasa, perfekcyjnie wykonanym makijażem, szczupłe i w modnych ubraniach.


Można by pomyśleć, że tak właśnie wygląda ideał kobiety, skoro z każdej strony przedstawiany jest praktycznie ten sam kanon urody. Czy patrząc na te kobiety czujesz się mniej atrakcyjna, za gruba, zbyt mało idealna? A teraz zróbmy małe ćwiczenie. Spróbuj przypomnieć sobie ich twarze, tak aby były wyraźne. Czy umiesz powiedzieć czym wyróżnia się każda z nich? Niełatwe prawda? No właśnie! Wiesz dlaczego? To dlatego, że są do siebie bardzo podobne, ponieważ zostały dopasowane do pewnego schematu, który świat chce Tobie zaprezentować i sprzedać.


Spójrzmy na temat używając pewnego powtarzającego się przykładu. Kolejna celebrytka pokazuje nienaganne ciało. Wymiary? Książkowe, 90/60/90. Zapytana o tajemnicę “idealnego” wyglądu, odpowie od niechcenia, że taka jest jej natura i nic specjalnie ze sobą nie robi, a do tego jada dużo słodyczy, choć często popija dietetycznego shake'a o smaku truskawki, do którego przy okazji poleci kod zniżkowy na swoim profilu.



Prawda jest jednak inna, za tym wszystkim kryje się dieta, treningi, eliminacja produktów z jadłospisu, a do tego jeszcze więcej wyrzeczeń. W przerwie między ścisłą dietą, a treningami - sesje zabiegów w gabinetach kosmetycznych lub medycyny estetycznej. Odchudzanie, ujędrnianie, redukcja zmarszczek, popękanych naczynek, rozstępów… A po wszystkim - powrót do codzienności, na którą ledwo starcza czasu. Ale nie mówimy przecież o tym głośno, ile trzeba poświęcić aby dopasować się do wielkiego świata reklamy. Otwierasz przeglądarkę internetową i trafiasz na artykuł: “X przyłapana BEZ MAKIJAŻU! Fani są w szoku!” - i nagle okazuje się, że nawet cała seria wyżej wymienionych wyrzeczeń nie wystarcza. Bo w świecie wielkich reklam jest jeszcze jeden, tajemniczy składnik sprawiający, że wszyscy prezentują się tak idealnie. Na imię mu: Photoshop. A ostatnimi czasy jego nowy towarzysz: filtr na Instagramie. Tego nie kupisz w żadnej drogerii, dlatego szybkie poranne wyjście po bułki do sklepu może skończyć się obecnością na pierwszych stronach wyszukiwarek - ku wielkiemu zdziwieniu fanów, bo jednak okazuje się, że ta idealna, perfekcyjna i bez żadnej skazy pani X wygląda, jak normalna dziewczyna. W dodatku okazuje się, że ma dokładnie te same problemy, zmartwienia i obowiązki! Jak to ?! Wszyscy czują się oszukani. A ona, gdy zdejmie galową sukienkę, zmyje makijaż i rozczesze włosy, zamienia się w dziewczynę z sąsiedztwa, którą jest każda z nas.


Piękno, czy powtarzalny schemat?


Kolejna dieta tylko minimalnie przybliżyła Cię do wymarzonego celu, kolejny kosmetyk nie zadziałał ani w połowie tak, jak był zachwalany w internecie? Regularnie uprawiasz sport, jednak Twoja sylwetka nie przypomina tych, które są pokazywane w TV czy sieci? Moja droga, to nie Ty masz problem.

Problemem jest identyfikowanie się z kreowanymi przez media kanonami piękna, które istnieją tylko tam. I to w dodatku okraszone solidną porcją graficznych poprawek.

Jeśli więc pewnego dnia spojrzysz na siebie i przyjdzie Ci do głowy myśl o tym, że jesteś brzydka, gruba, a do tego leniwa i nie potrafisz nic zmienić w swoim życiu - wróć do artykułu z “idealną” panią X przyłapaną w dresie i bez makijażu, by przypomnieć sobie, że to kobiety dokładnie takie same, jak my. Mają te same zmartwienia i problemy, a ich “idealny” wygląd jest towarem i muszą na niego ciężko pracować.


Promowanie nienaturalnych sylwetek i przekaz, jakoby tak właśnie miał wyglądać ideał, jest dla wielu osób krzywdzące. Dla samej pani X, której ciało staje się powierzchnią reklamową, jak i dla młodych dziewczyn, które patrzą na swoje ciało z nienawiścią - bo przecież tak daleko im do ideału. To krzywdzące dla każdej z nas - bo nasze naturalne piękno jest marginalizowane i próbuje się wmawiać nam że to, co sztuczne i w zasadzie nierealne do osiągnięcia, jest właśnie tym, czego pożądamy. Efekt? Mnóstwo pięknych, ale zakompleksionych kobiet.