top of page

„Skoro kobiety mogą mieć za darmo podpaski, to mężczyźni powinni mieć za darmo żyletki!”

Zaktualizowano: 28 sie 2023

Czyli kilka słów o ubóstwie menstruacyjnym w Polsce. Rozmowa Pauliny Wasiluk, prezeski zarządzającej fundacją Akcja Menstruacja z Joanną Michalak, założycielką READY - start-up’u z branży fem-tech.




Joanna Michalak: Czym się zajmuje Akcja Menstruacja, jak powstał pomysł?


Paulina Wasiluk: Pomysł na akcję powstał w roku 2019. Był to czas, gdy cztery założycielki, przygotowywały projekt społeczny do olimpiady i natknęły się w sieci na dwie rzeczy, które je zainspirowały.


Po pierwsze, Panią Miesiączkę, która jako pierwsza w polskim Internecie poruszyła temat ubóstwa menstruacyjnego. Po drugie, natknęły się na film dokumentalny o kobietach w kryzysie bezdomności na ulicach Nowego Jorku, przechodzących okres w bardzo trudny sposób. Te dwie rzeczy były znakiem, że skoro ten problem istnieje za granicą, to najprawdopodobniej istnieje też w Polsce, tylko jest to nieopisane.


Dziewczyny zaczęły same dociekać, dzwonić do różnych ośrodków wychowawczych, szpitali i placówek, gdzie te środki powinny być. Okazało się, że faktycznie ich tam nie ma i nikt o tym nie mówi. Nie było na to żadnych dodatkowych dotacji, czy subwencji. No i dziewczyny zaczęły działać, najpierw przez zbiórki pieniężne, później przez zbiórki produktowe. Tak powstała Akcja Menstruacja. Mniej więcej rok później zostałyśmy pierwszą polską fundacją zajmującą się walką z ubóstwem menstruacyjnym. Od tamtego czasu działamy bardziej profesjonalnie i zajmujemy się właśnie walką z ubóstwem menstruacyjnym.



Joanna Michalak: Czym właściwie jest ubóstwo menstruacyjne, jak można by je scharakteryzować, wytłumaczyć osobom, które nigdy o tym problemie społecznym nie słyszały?


Paulina Wasiluk: Ubóstwo menstruacyjne ma wiele aspektów, my się zajmujemy przede wszystkim dwoma z trzech najważniejszych, czyli:


1) zapewnieniem dostępu do środków menstruacyjnych

2) oraz edukacją menstruacyjną


Jest jeszcze wątek 3) zapewnienie odpowiednich warunków sanitarnych, jednak jest to trochę inny obszar i znacznie trudniejszy dla organizacji samorządowej, bo jak na przykład zakładać publiczne toalety, będąc organizacją samorządową?


Joanna Michalak: Gdzie w tym wszystkim znajduje się miejsce dla tematu higieny menstruacyjnej?


Paulina Wasiluk: Wydaje mi się, że higiena menstruacyjna jest gdzieś między zapewnieniem sanitariatów, a edukacją menstruacyjną, bo w tych sanitariatach chodzi o:


- dostęp do bieżącej wody

- możliwość wyrzucenia danych środków w odpowiednie miejsce

- w ogóle o możliwość rozebrania się, żeby te środki w sposób higieniczny i komfortowy zmienić.


Joanna Michalak: Czy problem ubóstwa menstruacyjnego dotyka dużej grupy osób? Co mówią dane statystyczne na ten temat?


Paulina Wasiluk: Myślę, że są to w szczególności dwie liczby, które przytaczamy. Na świecie, ubóstwo menstruacyjne dotyka około 500 milionów osób i wtedy faktycznie ma się wrażenie, że to jest bardzo dużo, bo tak naprawdę jest to 1/16 całej populacji. Ale później ludzie mówią, że to pewnie w dużym stopniu zawiera osoby z państw biedniejszych i rozwijających się.

Jeśli więc chodzi o Polskę, taka jedyna prawdziwa statystyka, którą posiadamy z 2020 roku, z raportu Kulczyk Foundation wskazuje, że jest to 500 000 osób. Według nas i innych organizacji samorządowych, teraz tych osób jest znacznie więcej.

W 2020 roku mierzyliśmy z pandemią, później z wzrastającymi kosztami życia, a dodatkowo do Polski przyjechała duża grupa ludzi zza wschodniej granicy, które potrzebują wsparcia w każdym aspekcie. Uważamy, że teraz w Polsce jest przynajmniej milion osób, które mogą się mierzyć z tym problemem.


Joanna Michalak: Ubóstwo menstruacyjne to bardzo szerokie pojęcie, czy możemy wyjaśnić czytelnikom, z czym kobiety borykają się w szczególności? Czy jest to wysoka cena, czy brak dostępu do artykułów menstruacyjnych, czy może kultura i obyczaje w małych miejscowościach?


Paulina Wasiluk: Bardzo różnie, ubóstwo ma bardzo indywidualny charakter. Wbrew pozorom niekoniecznie muszą to być osoby biedne. Ubóstwo może dotykać osoby, które na przykład są wciąż zależne finansowo od swoich rodziców. Często bywa tak, że w domu są pieniądze na środki menstruacyjne, ale jest to kwestia wstydu, braku konwersacji i edukacji na temat okresu, który powstrzymuje te dziewczynki od poproszenia rodziców o pieniądze na te produkty. Wtedy wydają całe swoje kieszonkowe na środki menstruacyjne i można postrzegać to za dyskryminację ekonomiczną, że dziewczynki muszą wydawać na podpaski te jedyne pieniądze, które mają na własny użytek. Oczywiście często, zwłaszcza w domach wielodzietnych, zdarza się, że tych pieniędzy nie ma, nawet jeśli jest odwaga, żeby poprosić. Ten wątek ekonomiczny przeważa, bo nawet jeśli ktoś ma pieniądze na te środki, to zdarza się, a jest to bardzo popularne zjawisko wśród studentek, że np. znacznie dłużej nosi podpaskę lub tampon, niż jest to zalecane, żeby zaoszczędzić.

Faktycznie ceny podpasek, tamponów i innych środków menstruacyjnych w przeciągu ostatnich lat podrożały, a wcześniej i tak nie były tanie. Jeśli chodzi o dostęp, to myślę, że w Polsce nie jest to aż tak duży problem, jak w innych państwach, ale również jest zauważalny. Na przykład w sklepach w najmniejszych miejscowościach często nie ma tych środków lub są schowane bardzo głęboko pod ladą, trzeba się najpierw zapytać sprzedawcy, który czasami nie wie, o co chodzi - to od razu stwarza dyskomfort i barierę.



Joanna Michalak: W jaki sposób radzą sobie osoby w takiej sytuacji, gdy właśnie nie mają takich komercyjnych środków?


Paulina Wasiluk: To różne prywatne historie, które do nas docierają, kiedy na przykład ktoś zaczyna korzystać z któregoś z naszych programów wsparcia i opowiada nam swoją historię z podziękowaniem za pomoc. Czasami to są osoby, które wspierają teraz naszą działalność, bo kiedyś same mierzyły się z tym problemem.


Zdarzały się historie o używaniu wkładek z papieru toaletowego, czy wacików higienicznych, które są w miarę higieniczne, ale nie są stworzone do tego, żeby w nich zbierać krew. Jednak są też znacznie mniej przyjemne historie, w których dziewczyny były zmuszone wykorzystywać stare ubrania, szmatki, a raz nawet spotkałam się z historią, w której dziewczyna mówiła, że kiedyś używała starej gąbki do mycia naczyń jako materiału chłonącego. Skarpetki, gazety, tak naprawdę wszystko, co można włożyć w jakiś sposób do majtek, by powstrzymać krew.

A niektóre osoby, żeby nie musieć tego robić, w ogóle nie wychodzą z domu podczas menstruacji.

Kobiety w kryzysie bezdomności, mieszkające na ulicy, często mają specjalne majtki lub spodnie, które noszą podczas okresu i w ten sposób sobie radzą. Jedne spodnie okresowe, które są ciemne i na których nie widać plam.


Joanna Michalak: Ostatnio sporo się mówi o koncepcji „urlopów okresowych”. Czym charakteryzują się takie urlopy? Czy mają szansę stać się normą w naszym kraju?


Paulina Wasiluk: Urlopy menstruacyjne, to dni wolne, które funkcjonują już na świecie, głównie w Azji, ale jest to bardzo zróżnicowane, w zależności od miejsca. Dyskutuje się, czy powinny być to dni płatne, czy niepłatne, a jeśli płatne to w jakim procencie oraz czy trzeba mieć zaświadczenie od lekarza. Wydałyśmy cały raport o urlopach menstruacyjnych razem z Radą Konsultacyjną Strajku Kobiet i Fundacją Widzialne. Myślę, że w Polsce czeka nas jeszcze długa konwersacja na temat samych urlopów menstruacyjnych, dłuższych przerw w pracy, pracy hybrydowej czy udogodnień dla osób menstruujących. To jest bardzo ciekawa kwestia i coraz więcej pracodawców jest na nią otwartych. W Polsce są już firmy, które przyjęły ten model i z ich doświadczenia wiemy, że nie jest to wcale trudne, ani nie jest jakimś wielkim kosztem dla pracodawcy.


Joanna Michalak: W jakich rejonach geograficznych w Polsce problem ubóstwa menstruacyjnego jest najbardziej krytyczny, gdzie jest najwięcej potrzebujących?


Paulina Wasiluk: Jeśli chodzi o zapotrzebowanie, w miastach jest lepiej. Ubóstwo menstruacyjne w większości pokrywa się z ubóstwem ogólnie, więc są to biedniejsze województwa, zwłaszcza województwa wschodnie: podlaskie, lubelskie, podkarpackie. Problemem jest to, że tam jest mniej osób, z którymi możemy współpracować i które w ogóle wiedzą o naszej inicjatywie. Z drugiej strony ciekawą kwestią jest to, że w miastach jest bardzo dużo studentek, które są grupą uniezależniającą się finansowo od rodziców, w związku z czym brakuje im czasem pieniędzy, a środki menstruacyjne to duży, comiesięczny wydatek. W mniejszych miejscowościach jest to zarówno kwestia finansowa, jak i kwestia kultury, więc tam zapotrzebowanie jest największe.


Joanna Michalak: Jedną z waszych inicjatyw są tzw. Punkty Pomocy Okresowej, w których produkty menstruacyjne są regularnie uzupełniane i udostępniane w przestrzeniach publicznych takich jak jadłodzielnie, MOPS-y czy ośrodki zdrowia. Jaka była reakcja osób potrzebujących, gdy ta inicjatywa weszła w życie? Darmowe produkty nie są z reguły dostępne na taką skalę, czy zdarzyło się, że ktoś podbierał więcej środków, niż potrzebuje lub wziął na zapas ze strachu że później ich nie będzie?


Paulina Wasiluk: To jest pytanie, które bardzo często dostajemy. Z perspektywy czasu uważamy, że to nie jest problem. Faktycznie, zwykle na początku, gdy stawiamy punkt w nowym miejscu, to środki znikają szybciej, bo ludzie jeszcze się nie przyzwyczaili do tego, że

punkt jest właśnie po to, żeby zawsze było na zapas.

Wychodzimy z założenia, że jeśli ktoś chce wziąć więcej niż potrzebuje, to niech weźmie. Oczywiście zdarzają się nieplanowane sytuacje, dla przykładu jakiś czas temu na Twitterze pojawił się taki tweet, w którym mężczyzna napisał, że on za każdym razem, gdy trafi na podpaski w publicznej łazience, to spuszcza je w toalecie. Ogólnie okropna sytuacja i wiemy, że takie rzeczy się zdarzają, ale to są pojedyncze przypadki. Zazwyczaj po miesiącu lub dwóch ludzie już dostrzegają ten komfort, że te środki zawsze tam są. Często biorą w razie potrzeby, a na następny dzień przynoszą od siebie całą paczkę, w ramach odwzajemnienia. Ponad to, specjalnie upychamy tam bardzo dużo środków, żeby była możliwość komfortowego wyboru spośród różnorodnych produktów.


Joanna Michalak: W jakich miejscach można znaleźć Wasze punkty? Czym się kierujecie wybierając lokalizację punktu pomocy okresowej?


Paulina Wasiluk: Faktycznie, jesteśmy w wielu miejscach i obserwujemy, że z różnych punktów środki znikają w różnym tempie. Niektóre są w instytucjach kultury, teraz coraz więcej w szpitalach. Główne założenie jest takie, żeby stawiać te punkty w miejscach, które są blisko innych placówek, do których osoby w potrzebie i tak by się udały, na przykład przy MOPS-ach, GOPS-ach, jadłodzielniach, noclegowniach. Mamy prawie 300 skrzyneczek w całej Polsce, ale takie problemy, że na przykład ktoś zniszczył szafkę lub ktoś wziął wszystkie środki na raz zdarzają się może raz do roku.


Joanna Michalak: A jak wygląda proces uzupełniania skrzyneczek? Czy ktoś to nadzoruje, raportuje, ile produktów zniknęło i że należy uzupełnić?


Paulina Wasiluk: W każdym naszym punkcie mamy tzw. opiekunów punktu i to są osoby albo pracujące w danym miejscu, albo wolontariusze, którzy się do tego zgłaszają. Taki opiekun jest z nami w stałym kontakcie i ma obowiązek pójść do punktu przynajmniej raz w tygodniu i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Jeśli trzeba, powinien uzupełnić środkami, które dostaje od nas, a jeśli kończą się środki na uzupełnienie, to po prostu wysyła nam informację, a my wysyłamy kolejną paczkę, więc mamy stały kontakt z opiekunami każdego z tych wszystkich punktów.


Joanna Michalak: Nie wszyscy mają możliwość, by skorzystać z Waszej pomocy. Są też osoby, które zaniedbują kwestię higieny menstruacyjnej. Jakie mogą być konsekwencje dla kobiet spowodowane brakiem dostępu do artykułów menstruacyjnych oraz brakiem higieny menstruacyjnej?


Paulina Wasiluk: Gdy nie ma innej możliwości, ludzie radzą sobie w zastępczy sposób. To jest bardzo indywidualne i może mieć wiele aspektów, począwszy od ogólnego samopoczucia, bo przecież osoby, które nie mają środków menstruacyjnych są zestresowane i zawstydzone. Najczęściej też wycofują się ze swojego życia prywatnego, czy nawet zawodowego, a także ze swoich zainteresowań. Mają trudność ze skupieniem się, bo cały czas myślą o tym, czy nie przecieknie podpaska lub inne zabezpieczenie. Często decydują się nosić te produkty dłużej, niż jest to zalecane, aby oszczędzić, a to, w najgorszych sytuacjach, może wywołać nawet zespół wstrząsu toksycznego i źle skończyć się dla zdrowia danej osoby.

Noszenie środków menstruacyjnych za długo albo noszenie zamiennika, nie przeznaczonego do menstruacji, może wywołać różne infekcje, stany zapalne i powodować jeszcze większe problemy zdrowotne.

Oczywiście to też wpływa na zdrowie psychiczne, zwłaszcza w przypadku młodych dziewczyn. Bez środków menstruacyjnych czują się źle i wtedy samo doświadczenie menstruacji zaczyna kojarzyć się z czymś złym, a wraz z tym nasze ciało, kojarzy się z czymś złym. To często prowadzi do różnych zaburzeń relacji z własnym ciałem, a w Polsce i tak jest już z tym wielki problem.


Joanna Michalak: W jaki sposób młode osoby w Polsce czerpią wiedzę na temat menstruacji? Jak wygląda stosunek młodych osób do menstruacji i wiedza społeczeństwa na ten temat?


Paulina Wasiluk: W Polsce wciąż istnieją stereotypy, które mogą być szkodliwe. Czy wiesz, że ludzie wierzą w to, że nie można piec ciast albo kisić ogórków w trakcie okresu? Jednak niektóre są znacznie mniej zabawne. To są zwłaszcza mity powiązane z cielesnością i seksualnością. Na przykład istnieje mit, w który wierzy prawie 25% społeczeństwa, że podczas okresu nie można zajść w ciążę. To może mieć bardzo poważne konsekwencje.


Według nas wiedza ogólna o menstruacji na poziomie systemowym jest tragiczna, bo tak naprawdę edukacja menstruacyjna nie istnieje w szkołach, a wychowanie do życia w rodzinie nie jest obowiązkowe. Na lekcjach przyrody lub później biologii, do tematu menstruacji, jak i całej cielesności człowieka, nie podchodzi się w sposób praktyczny, tylko żeby nauczyć się do egzaminu. A przecież to bardzo istotne jak się zachowują hormony podczas cyklu menstruacyjnego i różnych faz tego cyklu, bo z tym jest związane nasze samopoczucie. Nie uczymy się jak się zakłada podpaski, jak się zakłada tampony, nie wspominając już o wątku ubóstwa menstruacyjnego. Mamy teoretyczną wiedzę na temat okresu, ale nie wiemy, jak zastosować to do własnego ciała. W dodatku edukacja na temat cielesności kończy się na etapie przyrody, gdy ludzie jeszcze nie menstruują. Edukacja seksualna w Polsce również jest marginalizowana, traktowana jako seksualizacja, a że edukacja menstruacyjna wchodzi w ten obszar, to trudno jest się przebić z jakimiś treściami. Jednakże, na indywidualnym poziomie sytuacja znacznie się polepsza i coraz więcej osób, w tym rodziców, jest otwartych na ten temat i zaczyna rozmawiać z dziećmi. Wiele osób, które korzystały z pomocy Akcji odzywa się do nas w Internecie, dziękuje, że mogą porozmawiać o tym z rodzicami. Jest coraz większa otwartość i pojawia się też znacznie więcej materiałów, jak na przykład książka pod tytułem „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie”. Myślę też, że wpływ naszej i innych organizacji jest bardzo ważny. Oczywiście zawsze będą wyjątki, bo to jest taka trochę trauma generacji, która przechodzi z pokolenia na pokolenie.



Joanna Michalak: Organizacje pożytku publicznego i fundacje budzą czasem kontrowersje, szczególnie jeśli chodzi o źródło finansowania. Czy spotkaliście się kiedykolwiek formą krytyki?


Paulina Wasiluk: Myślę, że w przeciągu ostatniego roku znacznie mniej, ale przez to, że byliśmy pierwszą organizacją, która podjęła się tego tematu, było tego bardzo, bardzo dużo, zwłaszcza na Facebook’u. Na początku naszej działalności prawie każdy post był pełen negatywnych komentarzy.

Na przykład mężczyźni komentowali, że skoro kobiety mają mieć za darmo podpaski, to oni chcą mieć za darmo wódkę i żyletki. (śmiech)

Były też bardziej agresywne komentarze. Zaskoczyły nas komentarze kobiet, które bardzo często krytykowały nas, że mówimy o okresie, o krwi menstruacyjnej, o takich prywatnych i intymnych sprawach, wręcz sugerowano, że to uwłacza godności kobiet. Zdziwił nas ten brak wsparcia i wyrozumiałości ze strony kobiet.


Sytuacja znacznie się poprawiła, choć takie komentarze nadal się zdarzają. Są różne obszary Internetu, gdzie mówienie o okresie lub zauważanie potrzeb związanych z okresem jest niemile widziane. Obecnie nastała nowa fala negatywnych komentarzy dotyczących urlopów menstruacyjnych.


Joanna Michalak: Czy uważasz, że aplikacje mobilne, takie jak READY APP, w której dziewczyny w przyjazny sposób mogą kontrolować swój cykl menstruacyjny mogą poprawić świadomość w kwestii menstruacji i zwiększyć bezpieczeństwo, jeśli chodzi o planowanie ciąży?

READY APP

Paulina Wasiluk: Tak myślę, że to jest bardzo ważne, aby oswoić, zwłaszcza młode osoby z tematem menstruacji. W ogóle uważam, że to jest super, że ktoś zbudował całą aplikację na ten temat. To dowód, że ktoś był gotowy zainwestować środki i poświęcić swój czas, by młodym ludziom pokazać, że to jest normalny temat, by im w tej kwestii ułatwić życie. Myślę, że zwłaszcza perspektywa aplikacji jest fajna, bo ja pamiętam, że u mnie w szkole odbyła się lekcja, z dwiema przedstawicielkami firmy produkującej środki menstruacyjne, które dały nam pakieciki startowe, po jednej podpasce, a do tego dzienniczki, które nie dość, że były na kłódkę, to jeszcze pisało się w nich takim długopisem, że trzeba było poświecić, żeby coś zobaczyć. Taki niewidzialny dzienniczek do śledzenia okresu, żeby absolutnie ukryć wszystko, co z tym okresem było związane.


Aplikacja, która pomaga nam monitorować swój cykl menstruacyjny i nie trzeba się jej wstydzić jest bardzo pomocna, zwłaszcza dla młodych osób, które nie są jeszcze przyzwyczajone do menstruacji i nie wiedzą, kiedy ten okres może nadejść.

Aplikacja będzie im przypominać, żeby zabrać ze sobą tę dodatkową podpaskę lub tampon do plecaka. To świetna sprawa i myślę, że to również pobudza ciekawość, żeby poczytać więcej na ten temat oraz zrozumieć, dlaczego właśnie w danej fazie cyklu czujemy się lepiej, czy gorzej, a czasem mamy ochotę więcej zjeść, czasem jesteśmy ospali. To świetny punkt startowy do tego, żeby w ogóle zainteresować się swoim własnym zdrowiem i samopoczuciem.


Joanna Michalak: Jakie macie plany na najbliższe miesiące, szykujecie coś przełomowego (śmiech), czy po prostu rozwijacie się stabilnie jak do tej pory?


Paulina Wasiluk: Rozwijamy się krok po kroku. Niestety nasze wszystkie działania zależne są od finansów, które są dostępne lub nie. Od czasu wojny na Ukrainie wszystkie organizacje samorządowe skupiają się na odpowiedzi na ten kryzys, co jest zrozumiałe. Ale planujemy duże i fajne rzeczy związane z edukacją w ramach naszego projektu „Akcja Menstruacja w Twojej szkole” i rozwój naszego programu „Padsharing” . Temat urlopów menstruacyjnych również jest bardzo ciekawy i warty śledzenia.


Joanna Michalak: Czy wiążesz swoją przyszłość z organizacją Akcja Menstruacja i działalnością pro-społeczną?


Paulina Wasiluk: Swoją przyszłość wiążę z pozycją prezeski na pewno na najbliższe lata. Nigdy nie chciałabym całkowicie odejść od tej organizacji, bo jest to miejsce, gdzie zdobyłam bardzo dużą część swojego doświadczenia zawodowego, można powiedzieć, że tu się wychowałam. Gdy zaczęłam działać w młodym wieku robiłyśmy to zupełnie same. To była duża odpowiedzialność, której w dużej firmie nie dostałabym na starcie. Tutaj mogłam prowadzić całą komunikację organizacji, pracować z partnerami. Mamy zespół, który działa na bieżąco. To jest około 15 osób, z czego od 4 do 7 osób dostaje wynagrodzenie. Ze względu na profil akademicki, wiąże swoją przyszłość z polityką zdrowotną, więc Akcja Menstruacja jest mi bardzo po drodze.



Joanna Michalak: Kilka słów dla Czytelników naszego wywiadu. O co mogłybyśmy prosić Czytelników w nawiązaniu do tematu ubóstwa menstruacyjnego, aby stan rzeczy w Polsce był trochę lepszy?


Paulina Wasiluk: Myślę, że to dość ważne, żeby pamiętać o tym, że każdy z nas jest takim edukatorem, bo przez to, że nie mamy tej edukacji w szkole, to my sami uczymy się o własnym ciele, o menstruacji, o seksie, o relacjach. Trzeba pamiętać o tym, że to, co my powiemy komuś innemu może mieć wielki wpływ na to, jak oni zrozumieją swoje ciało, albo jakie będą mieli nastawienie do tego ciała. Warto nie ufać mitom i sprawdzać „zasłyszane” informacje. Nie wartościować podejścia do ciała, nie mówić, że okres jest obrzydliwy, niehigieniczny, brudny, bo dla niektórych osób może to być krzywdzące.

Pamiętajmy, że mamy wielki wpływ poprzez to, co mówimy do innych ludzi.

Joanna Michalak: Czy można dobrowolnie wspierać Akcję Menstruację finansowo lub w innej formie, a jeśli tak, to w jaki sposób?


Paulina Wasiluk: Jasne, tak naprawdę jest wiele różnych opcji. Można wesprzeć nas finansowo poprzez darowiznę na konto naszej fundacji lub bezpośrednio na jedną z naszych zbiórek, które są na naszej stronie internetowej. Takim bezpośrednim sposobem wsparcia dla osób menstruujących w potrzebie jest dołączenie do programu „Padsharing” jako darczyńca, gdzie po prostu raz w miesiącu można dokonać zamówienia dla osoby potrzebującej w sklepie Rossmann. Wtedy wiemy dokładnie jakie produkty zostały kupione i do kogo trafiają. Zapraszamy na naszą stronę internetową po więcej informacji: https://www.akcjamenstruacja.pl/

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page